wiatr z deszczem i śniegiem
przywałował
tchnął odrobinę życia
ciepło dłoni matki na policzkach
tuliła do piersi nabrzmiałej dziecię
szukałem drogi wśród gwiazd
domu pełnego spokoju
miłe chwile nieść w sercu
słyszeć szept jak ciszę po burzy
ile siły cierpliwości nadziei
by młoda latorośl wyrosła
krzyk dzikich łabędzi nad kołyską
blisko coraz bliżej a jednak daleko
uciekamy po świecie
czasem brakuje nas
przy stole staruszki szepczą
małe smutki
zatrzymaj się na ten czas
przy nas przy sobie wiarę miej
wracaj zatrzymaj dzień nie umknie nam