W mgławicach zguba,
tej miłości gwiazda,
astronom zawył z zazdrości.
Wataha krąży coraz ciaśniej,
przygasa bierwiono,
przytul mnie proszę!
Jeśli liczysz na litościwą dłoń,
a leżysz poraniony,
dobiją, na nic zasługi.
Szaleństwo,
przeklęte meandry,
chemiczne cuda.
Kojący szum lasu,
wypłukuje truciznę,
wrzask cywilizacji.
Ogródek przy domku,
przytuleni ludkowie,
Matka Ziemia.
Spojrzał chłopczyk w niebo,
nie może uwierzyć,
tęcza po raz pierwszy.
Czekając na kwiecie na łąkach,
mamy nadzieję,
na wszystko.