schizofrenia

Yaro

pod nieba dachem zrodził się syn 
był zwykłym chłopcem jak ty 

deszcze  przesłoniły mgły 
padł na ziemie i powitał schizofrenie 


cierpienie spłynęło od Boga 

dzień i noc ogień wygasał 
podsycał go strach 

 

nie wychodził z domu ludzi się bał 
ludzki śmiech przenikał duszę 
jak bagnet sztywny pal 
schizofrenia wypełnia go 

wywracał się podnosił krzyż 


kolejny dzień to obłęd paraliżuje 
korek w głowie wir i młyn 

strach zabija od wewnątrz 
schizofrenia zabija teraz już wie

 
życie  zbyt krótkie cierpi więc jest 

pod skórą czuje brud ma misję znów 
wytłumaczyć nie umie  czy rzeczywistość  się śni 

 

skóra pokryta łuską 
boi się strach to jego brat

 

Yaro
Yaro
Wiersz · 9 marca 2015
anonim