odchodzisz szkoda...

Yaro

odchodzi jesień z powagą zmroku 
zamiata szarością na niebie obłoki 
jasna tarcza księżyca milczy 
  
wspomnienia zapisane w brązie kasztanów  
w kolorach w liści

 
wysuszonych pałkach wodnych w wazonie w rogu pokoju 
stoją jak na skórze znamiona  
  
czas nie zwalnia zamykam tydzień zaraz w piątek  
zaczynam jasno myśleć i szalenie kochać 
  
jesieni w tym roku źle nie było 
 promienie słońca zmoczone w deszczu 
wiatr myśli przeganiał skoszonym polem

pędził szalony 
  
babie lato jakieś  bardziej babskie 
  
na tafli jeziora  krążą głodne lecz dumne łabędzie 
woda faluje spokojem  natchniony
zawstydzone dzikie kaczki do lotu porwane  
  
drzewa obdarte smutne wystraszone czekają wiosny 
idę jak zawsze tą aleją w parku gdzie  porzucasz po raz pierwszy 
  
z chwilą zabraknie chwili by spisać 
historię myśli co w głowie jak kornik chowa się pod korą  
pnie ogromne dębowe zapach sosny wypełnia łysą polanę 
  
ostatnie dni okryte płaszczem ze środka miłości 
ciepło  tylko w naszych sercach przez dłonie 
dusza mniej radosna po szczerych słowach  
śpiewa stąpając po krawędzi nieba

 

Yaro
Yaro
Wiersz · 16 marca 2015
anonim
  • Markus
    taki sobie, dużo obrazów ale niektóre niewyraźne, jakby zamazane

    · Zgłoś · 9 lat
  • Mithril
    koszmarny, pozagramatyczny, przespójnikowany (zwłaszcza "w") tekst

    i dostrzegam nieustającą bessę - zatem, aby nie marnować czasu, w kolejnych ograniczę się do słupkowania

    · Zgłoś · 9 lat