dwojga palantów
jeden przeklęty drugiego do boju popycha
jeden z drugiego śmieje się podziwia ciąga za nogę
przyrzeka że swoje głupoty powie i
kolejnego nienarodzonego w tyłek kopnie
by się obudził powiedział a później
odszedł z tym samym uśmiechem na ustach
(i napiszę to)
dostąp zaszczytu synu córko
cokolwiek powiesz
będzie prawdziwe
boś nie z tego świata
nie wstydź się zdjąć
kurwa też czasem pieniędzy nie bierze
gdy przyjdzie jej poetę za męża mieć
co kartkami bzdur tylko sypie
próbując nimi całować
o miłości ślepo pisze (ja)
i pojęcia o rzeczy nie ma
lecz wierzy że któregoś dnia
nawet już czytać nie
będzie musiała
a z niego wyrośnie wreszcie
dojrzały normalny człowiek
który do pracy postanowi
pójść i nawet kurwę z siebie zrobić
by nie pisać nie czytać już nic
by żyć