Burzy pomruk wojenny zagrzmiał w oddali,
powoli roztrwonił swe dźwięki,
wspiął się na wyższe poziomy, po czym
zwaśniony pogroził echem dalekim
Cisza uparcie ciemności przenika,
wiatr kręci swoje plecionki.
Wtem niebo rozbłysło na powrót zazdrośnie,
chce znowu dyktować swoje warunki.
Traask, przesunął łomot po niebie,
bum zakończył gdzieś w dali,
ale to tylko preludium, po chwili,
gruchnęło, mocno, niczym z armaty.
Głos się upomniał o respekt,
zagonił myśli do zagród,
zakuł w kajdany bojaźni ,
z chodzących samopas zadrwił.
Traask, znów leci po niebie ładunek,
na koniec wpadł z hukiem do bramy, znów błysk.
Po chwili pomruk w oddali, tym razem czkawką poprawił,
potem w ciemnościach się zaszył.
Deszcz nawałnicy ruszył już w tany, dachy muzykę swą grały,
spłoszone myśli nabrały odwagi,
spojrzały z nadzieją w ponure niebo,
dostały kosza: za wcześnie myślały, że już po burzy.
Wtem potworny grom w topole uderzył,
przeszył do kości jej ciało; walnęło we mnie
- myśl bojaźliwa czmychnęła do głowy.
Nie, żyję - bo myślę, to tylko topola.
Deszcz nawałnicy powoli ustaje,
ziemia z sytości obciera swe usta.
Cisza pretensje rości do nieba.
Czas by otworzyć jej wrota otchłani.
Powoli życie wraca do normy,
wesołe wróble się kąpią w kałuży.
Tęcza wyziera ze swojej kryjówki,
powietrze czyste oznajmia czule: jest już po burzy.
zagonił myśli do zagród,
w kajdany bojaźni zakuł,
z chodzących samopas zadrwił.
Bardzo ładna zwrotka tylko te zakuł i zadrwił na końcu trochę wszystko zamula.
Może tak:
Głos się domagał respektu
zagonił myśli do zagród
w lęku kajdany je zakuł
zadrwił z chodzących samopas
Postaraj się utrzymać rytm, a to da się zrobić z czasem, kiedy będziesz coraz swobodniej żonglował coraz większym zasobem słów. Przepraszam że na Ty, ale taką formę zdaje się tu przyjęto wiec zastosujmy się do konwencji