odbiłem się od twojego brzucha każdy ma swoje dno
moje miało ciepło chleba i oko pępka wypełnione solą
wbrew zaleceniom dietetyka pieprzyłem cię i zjadałem wzrokiem
paszczą garścią chińską pałeczką i czarną dziurą
a dziecko we mnie wystawiało sąd sztucznie utuczonej dojrzałości
z takiego dna nie można wyjść po pnączu wymówek
rakieta typu pizda – konfesjonał uzbrojona w zimną głowicę
poniosła mnie przez noc zanim wypuściłaś nosem dym
rano byłem już w bezpiecznym pustostanie
gdzie słychać szelest przewracanych wspomnień ilustrowanych szczęściem
dziecko mądrzejsze od swojego potem zapija ogień wodą z kranu