wieczny łowca

Yaro

nie urodziłem się dzisiaj
zawsze byłem nie zawsze tutaj

kocham zieleń zapach siana
kocham dłonie matki
kocham patrzeć w niebo gdzie mój dom

 

dobru Bóg wróci pomiędzy nas 
dwójeczka liczbą bożą
chodzimy parami śnimy razem podobnie


życie darem  istnienia skojarzeń
ślady zaznaczyć na piasku nieskończoności

 

idę ulicą a może błąkam się między sklepami
wystawy kuszą kolorami przeważnie niskie ceny
dyskont w głowie wierci mit że nie zawsze od dziś

 

kocham zieleń zapach siana
kocham dłonie matki
kocham patrzeć w niebo gdzie mój dom

 

nie urodziłem się dzisiaj
zawsze byłem nie zawsze tutaj

kiedyś jak dźwięk zwiedziłem wszechświat
powiem wam mały on
ciasny jak buty młodszego brata

 

jak kropla żłobiłem twardą skałę 
wąwozem płynąłem z prądem marzeń 
ze sztormem w głowie nieułożonych myśli
z piaskiem w dłoni szumem wiatru
pieściłem włosy ukochanej


kocham zieleń zapach siana
kocham dłonie matki
kocham patrzeć w niebo gdzie mój dom

 

kim jestem zachodzę w pamięć 
poszukuje obrazów znaków czasu
jestem wyrazem w wierszu tym najlepszym
co tuli poeta na światłem świecy
zanurzam się cały w kałamarzu
staję się niewielki

 

kocham zieleń zapach siana
kocham dłonie matki
kocham patrzeć w niebo 

 

Yaro
Yaro
Wiersz · 27 marca 2015
anonim
  • Markus
    wyczuwam klimat, choć niektóre sformułowania są mi niezrozumiałe, trochę nawet pogmatwane, np. z piaskiem szumem wiatru w dłoni

    · Zgłoś · 9 lat
  • Yaro
    poprawione ...siema no ...mówisz i masz..pozdrawiam..

    · Zgłoś · 9 lat