policzone
miał być huczny powrót i zawroty głowy a tu duszna atmosfera
nadwiślańska aleksandria kusi grzeszników nie omija świętych
chęć wiecznego spoczynku z dala od oparów swojskiego narzekania
nie sposób na trzeźwo uniknąć śladów wietrznej ospy po drodze
zdarzają się rodzinne uroczystości gwoli ścisłości jeśli rozlało się
mleko czas wybawić życiowe plamy
zważone
na małym rondzie imienia wielkiego człowieka zaskakuje nagła zmiana pogody
poczucie winy że podróże na wschód jednak kształcą a pierwsze polskie muzeum
powstało odkąd sukienka tereski zajęła się piekielnym ogniem od jednej iskry
z pałacowego kominka coraz więcej pytań na końcu języka o madonnę
co krzyżem tu nie leży za to dama z łasiczką niejedne cieszyła oczy
rozdzielone
diabeł tkwi w załącznikach i hołubi błędy między wersami nie od wczoraj
nie nazwałbym tego katastrofą ale nad stronami umowy przycupnął cień
gdy złożę podpis wystawi język i podrapie za uchem lub ukręci sprawie łeb
stan, gdzie utrudniona akceptacja pozwala na zatrzymanie w dystansie tego, co
niereformowalne, a potrafiące "uwierać" pomiędzy (kulturowo) prostymi emocjami,
jest w przekazie równie proste, co zachwycające i tak się budzić(?).....................to ja chcę każdego dnia!
ależ naturalnie, że........................................ wiersz!