przegadana wrażeniówka po pożarze w kościele świętego stanisława

ARS TO od tyłu sra

 

***

w Czeladzi

zaraniem września

2003 roku

 

 

kombinowałem pomiędzy kozami na bytomskiej i pisuarem

na legionów patriotycznie wmontowanym w drzewo w wigilię święta

niepodległości nieświadomym marcelem duchampem spod sklepu

u mariolki chciwie myślałem o literackim spędzie tematycznym

 

(o najstarszym grodzie dąbrowskiego zagłębia z nagrodami) chciwie

kombinowałem za idealną ulotnością miasta i momentem w którym

wiersz sam rozkłada odnóża (mówią przecież że poezja ma w sobie coś

z kobiety puszcza się samoczynnie unikając upadku upodlenia) usłyszałem

 

o pożarze w moim dawnym parafialnym szedłem tam pożądliwy

niepowtarzalności (niczym łowca z brukowca pełen przekonania o

poetyckiej wrażliwości) były już tylko ślady zagubione mgnienia

traum i luka  po zgliszczonym ołtarzu w zamian oraz wydymiona

 

konturówką wydumania wizja szkicu jakby płaczącej twarzy nic innego

nie przychodziło do głowy tylko święta weronika w ucieczce od zawistowskiej

rzutami oka na cegły osuszałem  łzy niewyłkane przez pośpiech bo obok

frasobliwy a pod ręką modlitwa do świętego judy tadeusza parafianki

 

 

przejmowały się świętym i śniętym kurzem ja kradłem widok

dla swoich potrzeb skrucha kapała jak z bimbrownicy i święty

niebyt przerwała prośba o pomoc w przenosinach stołu ręka

ściskała ołówek wykreślała ostatki słów na awersie kartki z modlitwą

 

nadgarstek zaczynał porozumienie z ramieniem że już że

jużjużjużtylkosłowosięrzeknie cudu nie było stół

przeniosły parafianki wiersz uleciał mimo dobrych chęci

na staromiejski bruk

 

rodem z chin

 

ARS TO od tyłu sra
ARS TO od tyłu sra
Wiersz · 1 kwietnia 2015
anonim