Donata,
żyjąc w liczb świecie
sex zawsze planowała.
Punkt 8.00 - rano,
z matematyczna precyzja
wchodziłem w jej ciało.
Liczył się każdy milimetr
ruchu posuwisto-zwrotnego,
miejsce na pocałunki
wytyczały współrzędne.
Całkowałem jej geometrycznie
doskonałe ciało,
pierwiastkowałem wrażenia
by mieć coś na później,
ja, swobodny elektron słowa
(bliższy fizyce eksperymentalnej)
z pasja chłonąłem aksjomaty
tych algebraicznych doznań.
A priori zakładając ,że i tak nie odkryję
wszystkich tajemnic jej mobiusowego ciała..
...aż sielankę te przerwał
mąż Donaty - cichy rzemieślnik,
skrycie numerując detale
jej intymnej garderoby
(które czasem u mnie zostawiała
aby w końcu dać dowód zdrady).
Chociaż w algebraicznym doznań kształcie,
cały czas doszukiwałem się przesłania –
jak równanie rozwiązać
gdzie uczuć są same niewiadome?
To z uniwersalnego,
miłosnego limes continuum - założenia
pozostały mi jedynie,
z liczbą π - skojarzenia...