Mówiła – zdradzam!
I zdradzała chętnie.
Namiętnie goszcząc mnie
w swoim smukłym ciele.
Zdradzała ze mną męża,
swoich kochanków
i uczniów szkoły publicznej.
Za których teraz ja chłonąłem trudne lekcje francuskiego,
w trójkącie fantazyjnych ,perwersyjnych zdarzeń
pomiędzy: Nantes, Nazare i St.Pere.
Potem karmiła mnie serem i frutti de mare
A ja ją białą kiełbasą z przyprawą winiary.
W swobodnej konwersacji roztrząsając dylemat jak świat stary;
Czy przelotna przyjemność mieści się w pojęciu zdrady?
A później chlebem się dzieliliśmy jak komunii płatkiem…
Trzy wieczory Monica przeznaczyła dla mnie-
a pod biegłymi jej palcami
każdego wieczora byłem jak ostryga.
Którą zręcznym ruchem otwierała
by wszystkie soki z niej spijać…
Ja zaś gorliwie czyniłem notatki
z kunsztu ars amandi jej niedościgłego ciała.
Lecz czas szybko mija i trzeciego świtu
byłem już jak żółto-zielona, wyciśnięta cytryna.
Cudem stawałem do odpowiedzi chełpliwie…
Lecz uwzględniałem starannie wskazania Brantom’a.
I Brillat-Savarin’a.
Janusz Gierucki
Wiersz
·
14 maja 2015
-
Anonimowy UżytkownikJa to kupuję