antidotum na bezruch z cyklu pospieszne zwijanie tęczy

Mi Lo

 

* 

julia z miasta nad wisłą co kocha wariata z drugiego końca 

świata nie widzianego nigdy na własne oczy czeka w swojej baszcie 

na znalazcę zatopiona w marzeniach i słodkich fotografiach 

których tak naprawdę nikt uczciwy jeszcze nie zrobił 

ot taka karma  

brzmi zza drzwi jak joy division w czasie przerwy na spóźniony lunch 

swoją tęsknotę wyśpiewuje białym głosem uważnie czytając w necie 

komentarze a tablica ogłoszeń w lokalnym domu kultury też cierpi 

na brak rozsądnych anonsów choć kolejne urodziny za pasem 

 

podobno czas nie zając lecz pannie w czerni nawet kot nie zamruczał sto lat  

za to cisza zatliła się niespokojnie wypychała tylną kieszeń jej obcisłych spodni 

gotowa natychmiast oddzwonić 

w tym czasie moje uczucia ukryły się w ciężko doświadczonym notesie 

by wkrótce zagościć na dłużej w laptopie i w wibrującej ostrzegawczo komórce  

 

bo gdy zapada zmrok słysząc she lost control nadal nie jestem sobą 

odbiorę później na szczęście ktoś przede mną nie domknął bramy 

pobiegnę schodami by nie utknąć w windzie na dłużej 

 

doktorze na dźwięk syren od nowa raz za razem pokonuję piętro za piętrem  

julia w ślad za zatrutym jabłkiem osunęła się na podłogę bez wdzięku 

a ja wciąż nie znam właściwego zaklęcia by uchronić przed sobą niewinność 

 

  

Mi Lo
Mi Lo
Wiersz · 18 maja 2015
anonim