*
julia z miasta nad wisłą co kocha wariata z drugiego końca
świata nie widzianego nigdy na własne oczy czeka w swojej baszcie
na znalazcę zatopiona w marzeniach i słodkich fotografiach
których tak naprawdę nikt uczciwy jeszcze nie zrobił
ot taka karma
brzmi zza drzwi jak joy division w czasie przerwy na spóźniony lunch
swoją tęsknotę wyśpiewuje białym głosem uważnie czytając w necie
komentarze a tablica ogłoszeń w lokalnym domu kultury też cierpi
na brak rozsądnych anonsów choć kolejne urodziny za pasem
podobno czas nie zając lecz pannie w czerni nawet kot nie zamruczał sto lat
za to cisza zatliła się niespokojnie wypychała tylną kieszeń jej obcisłych spodni
gotowa natychmiast oddzwonić
w tym czasie moje uczucia ukryły się w ciężko doświadczonym notesie
by wkrótce zagościć na dłużej w laptopie i w wibrującej ostrzegawczo komórce
bo gdy zapada zmrok słysząc she lost control nadal nie jestem sobą
odbiorę później na szczęście ktoś przede mną nie domknął bramy
pobiegnę schodami by nie utknąć w windzie na dłużej
doktorze na dźwięk syren od nowa raz za razem pokonuję piętro za piętrem
julia w ślad za zatrutym jabłkiem osunęła się na podłogę bez wdzięku
a ja wciąż nie znam właściwego zaklęcia by uchronić przed sobą niewinność
;-)