chleba codziennego i światłej lektury daj nam panie w końcu podrap czule
pod gardełkiem rośnie kula chropowata od żalu i niespełnionych życzeń
nie grają werble a na orderach za wolność przeważnie waszą już tylko śniedź
modlitwa polowa czyli matka głupców
uleciały w przestrzeń niepowtarzalne zdania i czegoś zabrakło w przekładzie
a przecież nie śpię na szczęście nie rozpamiętuję zbyt namiętnie zwycięstw
czy porażek tak gorzkich że wieczór zapada na rzeczpospolitej brzydotę
blednąc na samą o nich myśl
jeśli jest mnie za mało
to czas ulecieć w upolitycznioną wyborczymi plakatami nierzeczywistość
stan wyjątkowy rzeczy tak nadzwyczajnej jak szklanka mleka zostawić za rogiem
nie czeka już przygoda i spokój raczej święty nie do opisania
/weteranom/
mój ojciec
w dziwną stronę Ciebie pognało :-)
grunt, że szczery. do bólu.