wspiąłem się na palce
i z samej krawędzi stołu
wykradłem Afrodycie
parę kropel gorzkiego nektaru
i suche okruchy ambrozji.
skosztowałem nieśmiertelnosci
zachwycając się
każdą iskierką smaku
na końcu języka.
oderwała swe usta.
chyba padał deszcz.
28-IX-01r.
nF
Wiersz
·
20 października 2001
-
ktosktokochahmm podoba mi sie twoje podejscie do ...