Pierwsze zderzenia to wielkie wybuchy,setki
niedopalonych papierosów i tylko jeden,
ze śladem czerwieni noszonej przez dziewczyny,
chcące odwrócić uwagę od zwiotczałych ud i pośladków.
Kolejne starcia to pogłębianie kolein na skórze, by móc pomieścić
jak najwięcej ciepła w sobie, by poczuć przyjemny chłód na rozpalonym podbrzuszu
przyciskanym do muru, tak jak przyciska się twarze tamtych kobiet
do ścian toalet w nocnym klubie. chciałam być jak one,
chciałam, byś wchodził we mnie i myślał o wiotkości.
Teraz ostatnie przyspieszone oddechy, gaszenie pożarów w popielniczce
jednym mrugnięciem, przełykanie światła przez zaciśnięte gardło.
chowanie próżni w biodrach, zupełnie nie matczynych bo zbyt ciasnych,
zbyt drżących by uwiarygodnić kosmologię twojej męskości. teraz,
jeszcze przez chwilę układam się w poprzek twojego zapachu. jeszcze nie oswoiłam szorstkości, ust nie maluję na czerwono,wypalam
papierosy do ostatniego zaciągnięcia. wiotczeję.
wielkie wybuchy to miliony odległych kwarków w moim podbrzuszu
Janusz - w zasadzie, to nigdy nie jestem gotowa, by powiedzieć, że jestem gotowa ;)
Ale motyw popielniczki dopisałam w ostatniej chwili, nie był pierwotnie jego częścią.
Pozdrawiam
Poza tym, skorygowałam niewiele w wersyfiacji.