Nad ranem w tramwaju spuszczone głowy
kobiet upitych zeszłonocną posuchą
posłuchaj jak w rytmie stukotu
niechciane usta im puchną
Nad ranem nie chcę patrzeć w twarze
mężczyzn chorych od niedopicia
puchną im czaszki krzyczą palce
niewiele mają do ukrycia
Nad ranem wjeżdżam w rany miasta
tramwajem rozbijam się o brzegi
domów pełnych pustych stanów
nad ranem trzeźwieję na pętli