Iwona była wielbicielką jarzyn,
mogła godzinami
przebywać w ogrodzie
i pośród jego krętych ścieżek
czynić swe gusła , zaklęcia i czary.
Aby później,
w vermeerowskiej kuchni
pośród ziół, ingrediencji i miedzi
z precyzją jubilera
poszukiwać skazy.
A kiedy już wszystkie były
w pierwszym gatunku,
miały swój kolor, wielkość i miejsce
z pasją alchemiczki
układała je w cieście.
Zważywszy, że śniadania
zwykle przygotowywała nago
ja ,z wegetariańskim zapałem,
chrupałem na przystawkę
jej pupkę,
jak świeża bułeczkę..
Pomiędzy pierwszym
a drugim zawałem.