Anna była zazdrosna.
Zawsze pilnowała
moich miłosnych wagarów.
Więc na taksówki wydawała krocie,
aby śledzić mnie po całym mieście;
a wystając w nocy pod moim oknem
nabawiała się ciągłych katarów.
Leczyłem ją jak mogłem ;
pomiędzy łyżką syropu,
a szklaneczką grogu,
z pełnym poświęceniem
otulałem ją swoim ciałem -
skutecznie chroniąc od chłodu.
Lecz Anna zawsze sceptycznie
przyjmowała tak oczywiste
dowody mojego uczucia,
pokazując mi daty , zdjęcia
dokumenty,
i dodając zjadliwe recenzje
urody kobiety
(z którą czasem w interesach
spotykałem się w mieście).
Zaprzeczałem zawsze
z wrodzonej skromności.
Bo widzisz Aniu?
Teraz po latach
mogę Ci to wyznać szczerze;
wszystko to czyniłem
wyłącznie w dobrej wierze!
Dla Ciebie chciałem być
mężczyzny symbolem
jak Robin Hood, czy Janosik -
rozbójnikiem miłości.
Który z uczuć .przelotnie
inne odzierał kobiety,
aby Tobie jedynej
złożyć je w ofierze.
Oczywiście kłamałem.
Ale szczerze!
Puenta genialna, prosta i genialna.
Anna jest chyba najlepsza (wiersz oczywiście).
A swoją drogą to ciekawe że kobiety piszą, jak są zdradzane (rzadko jak zdradzają), a mężczyźni na odwrót.
Twoje wiersze, to w końcu zrozumiem mężczyzn....
rozbawiłeś mnie puentą do łez....
Pozdrawiam