Pić, albo nie pić?
Oto jest pytanie!
Jest li w istocie szlachetniejszą rzeczą
Gdy śledź nam uschnie jeszcze gdzieś w przełyku
Nie dać mu setki, czy choć pięćdziesiątki
By mógł dać nura w nasze ciepłe wątpia?
Pływać tam dziarsko i tak łechtać nerwy
Że aż na mordę uśmiech sam wypełza.
Czy też dopuścić by pod nieboskłonem
Śledź po raz pierwszy stanął nam okoniem?
Wypić, zagryźć, popić…
Czy pić tylko?
W historii świata znane są przypadki
Zejść tak tragicznych i niespodziewanych
Których powodem była marna ostka,
Z ryb najmarniejszej, małej i mizernej.
Więc może nie jeść - pić i nie zagryzać?
Wszak dzięki temu łeb się łacniej cieszy.
Mniej się namachasz przy tym samym śmigle,
A przy tym kiesa ni zdrowie nie cierpi.
Niestety diabeł nawymyślał kiełbas
Parówek, flaków i innego świństwa
I czyha tylko, aż człek się podchmieli
By mu podsuwać najgorsze fantazje.
A potem, szuja, każe zwracać żarcie.
Więc pijmy tylko!
Lecz czy to wołanie
Nie mieści w sobie nikczemnej zachęty
Do picia herbat, ziółek i maślanek
Miast tej najczulej wydestylowanej.
Który płyn święty? Czysta czy maślanka?
W tym się pomylić to rzecz niebezpieczna.
Bywaj Hamlecie! Tobie było łatwiej.
Ja wiem, że jestem, nie wiem zaś czym zalać.
Maślanka zdrowsza, piję ją… czasami.
Tak to świadomość czyni nas tchórzami.