jak nóż do konserwy
czuć się potrzebnym
widelec w oku po co komu
cisza krzyk rozpaczy
kto miłości nie doświadczy
okryty ciemnym płaszczem świat płacze
oczy ujrzały jarzmo na krawędzi dnia
sny po głowie krążą jak ćmy
światło lampy gaśnie
wraz z nim rozkwita chwast zła
wielkie jęzory ognia padł rozkaz
pierwsze ofiary pierwsza krew
nie tamuj wylewa się gniew
przez pryzmat zła postrzegany świat
świtu nie będzie ciemno wszędzie
w duszy nadzieja cichy wiatr
na przyszłe dni niełatwo żyć
potrzebny brnę w rzekę w dłoni miecz
nóż do konserwy by odciąć
jarzmo na krawędzi każdego dnia
inaczej świtu nie będzie
i z ciemności wyleje się gniew
brnę w nadziei
trzymając w ręku nóż
Tyle wyczytałam z twojego wiersza. Pozdrawiam.