Teresa była prawniczką.
Więc w imieniu prawa
swego męża zdradzała..
(Kiedyś go kochała).
Musiała jednak kogoś
za swe życiowe rozterki -
ukarać.
A zdrada
to przelotna kara.
W zgiełku jej opowieści
o życiu rodzinnym
był imperatyw jedyny:
winny!
winny!
winny!
Aby wiec dosyć
stało się sprawiedliwości,
rolę kata
grał co chwilę
inny!
Nigdy dosyć kary
dla udowodnionej winy!.
Tak więc
pośród kodeksów litery
i pomiętych paragrafów -
(uwzględniając także
filozoficzny aspekt sprawy),
gubiły nam się role
w pościeli odmętach.
Kto katem jest
a kto ofiarą.
Popytam o Teresę.
- nie potrzebuję do tego arbitrów