olewam

Yaro

idę zmarszczonym dniem
prochowiec okrywa kości 
ciało czuć naftaliną i stęchlizną 
szafa niedomknięta jak oczy wczorajsze


wygodnie  wkładam rękę w kieszeń
ulica układa asfaltowe cacko
chodniki pokryte psim łajnem
parki

szalety za zeta 


magiczne słowa

ciągle mi mało
obalam flaszkę całą
wyrzucam butelkę próżną
zamiast wysłać sms pomagam 


w pewien sposób utożsamiam się z zewem natury
olewam systemowe kodeksy 
olewam miłość w krzaczkach na zwierzaczka


marznę pod McDonaldem

 

za dużo chwil wolnych

Yaro
Yaro
Wiersz · 23 czerwca 2015
anonim
  • szanta - Edyta Ślączka-Poskrobko
    W tym wierszu masz niektóre fajne rzeczy ale wiele według mnie niedomkniętych zanadto epitetów. Trochę bym to oczyściła jednym słowem. Początek-
    idę zmarszczonym dniem
    prochowiec okrywa kości
    Bardzo fajny. Dalej rozżalanie się, ale pójdź tym tropem, szukaj, to może być coś dobrego

    · Zgłoś · 9 lat