lekko unoszę koła w przestrzeń, zbieram ze sobą handel wszelkich dóbr związanych choćby z takim mrożkiem (święty Mrożek) zabieram go do miasta, gdzie i on niegdyś handlował książkami, oponami, nazwą kapeli, nieporozumieniem...
zabieram go do miasta, w którym grał punk rocka pokazując na swoim ciele inwencję Wojsk Warszawskich, ostre zęby Czechosłowacji
Wesele, słonie, deszcze
w Pradze zaczyna padać deszcz, śnieg, koty.... ty cokolwiek innego
podarta okolica na małe strzępki wymierzona w pancerz!
Mrożek handlując patykiem na straganie formatuje wiersz
nieznośny efekt bydła
pakuje książki, siada do metra dojeżdźa do autostrady... myśli tak się składa kosztują tylko 2 złote.