Praga

Bók

lekko unoszę koła w przestrzeń, zbieram ze sobą handel wszelkich dóbr związanych choćby z takim mrożkiem (święty Mrożek)    zabieram go do miasta, gdzie i on niegdyś handlował książkami, oponami, nazwą kapeli, nieporozumieniem... 

zabieram go do miasta, w którym grał   punk rocka pokazując    na swoim ciele inwencję Wojsk Warszawskich, ostre zęby Czechosłowacji

 

Wesele, słonie, deszcze

 

w Pradze zaczyna padać   deszcz, śnieg, koty.... ty cokolwiek innego 

podarta okolica na małe strzępki wymierzona w pancerz! 

 

Mrożek handlując patykiem na straganie formatuje wiersz 

 

nieznośny efekt bydła

 

pakuje książki, siada do metra dojeżdźa do autostrady... myśli tak się składa kosztują tylko 2 złote. 

Bók
Bók
Wiersz · 6 lipca 2015
anonim