Bożena wysyłała męża za granice
a my w tym czasie zwiedzaliśmy -
hotele.
Aby w cienistym motelowym blichtrze
naruszać ich małżeńskie tajemnice,
pić wino i nie rozmawiać o sztuce
bo bardziej zajmował nas seks.
Przetwarzaliśmy więc
strony Kama-sutry
na bardziej lub mniej
skoordynowane ruchy.
A w zwątpieniu chwilach
pomagała rycina.
Niezawodnie.
Lecz któż zwycięży koszty
za pokój I za pościel
zmienianą nam każdego dnia?
No tylko ten, kto czasem
głowy użyje raczej
i uratuje męską cześć!
Krótka narada i zgoda.
Dobraliśmy więc
do naszego grona -
recepcjonistkę
aby zyskać
stały abonament
hotelowych wnętrz.
że nie potrzeba mi kasy na bilet....zostaję:)
ale z "kasą"- to metafora, płacić też mogę, jestem bogata....:)