z zakamarków upadków i zmartwychwstań naszych

Jarosław Baprawski

obudziłem się schlany w przydrożnym rowie

bez portfela nadziei na lepszą jutrznię

dziwki wesoło produkowały się

na poboczu drogi do Angeles

a może razem łapaliśmy

okazję do Rzymu

 

czy to ważne w jaką godzinę

Pan wystawia nas na próbę

i czy tam będzie piekło

czy tylko swędziało

suszy mnie

to niebo

Oto

 

Błogosławię wam siostry Zdziry

wykrzyczałem przez drogę

 

Bądź pozdrowiony bracie Skurwysyna

odkrzyknęły niespeszone

 

i ruszyliśmy pod górę czaszki

każdy ze swoim krzyżem

 

ja w swoje

a one w swoje

 

przepłacone grzechy

 

Jarosław Baprawski
Jarosław Baprawski
Wiersz · 12 lipca 2015
anonim
  • anonim
    Anonimowy Użytkownik
    Tytuł to tania patetyczność z akademii szkolnych w podstawówce z czasów słusznie minionych. Odnośnie treści, to jest podobnie, niestety dominuję sztuczny patos mimo dalekiego echa bitników i Stachury. Dobrego dnia

    · Zgłoś · 9 lat
  • Jarosław Baprawski
    Ch...tam wiesz i ch...się znasz ..głabie j.......:)

    · Zgłoś · 9 lat