"nie szuka ratunku i ten, który kiedyś mocno wierzył,
że nie można bardziej być,
niż być dla kogoś,
zrozumiałym"
najmniej jest ciebie o świcie,
kiedy wieże miast wrastają w bezpańskie niebo.
jakby smutniejsza o miejsca, w których zabrakło
nas lub odwagi by mówić wprost,
siedzisz na zimnym krawężniku. sama.
niby dziewczynka z zapałkami - jedna
od drugiej rozpalasz się coraz bardziej,
a ja wciąż nie umiem przyznać, że jestem tym chłopcem,
który pobrudził dłonie, tam gdzie spłonął nasz Rzym.
to było jak spacer po rozżarzonych węglach
K.Dorosiński
K.Dorosiński
Wiersz
·
15 lipca 2015
-
Janusz GieruckiNic bardziej beznadziejnego niż spełniona beznadzieja...Ciekawy wiersz..