Są rzeczy, których się nie unika. Twardość skóry, twoje łokcie
na moich biodrach, szukanie pozwolenia na pozostanie. Nie ma
milczenia. Poezja jest w przemilczeniach i tego się trzymam jak
twoich włosów. Nie pozwól mi niczego wyrwać, po mnie są tylko
dziury. Place zabaw, na których nic nie rośnie. Twardość skóry.
Są rzeczy, których się unika. Błądzenie palcami, wypalanie traw.
Dziewczyny z brzuchami jak popielniczki. Mogę to zgasić ale
czy muszę? Ewa chciałaby mieć twoje włosy, pyta czy może
się przytulić. Można mnie kochać, ale nie dotykać. Zostawić
w domyśle. Nie ma przypadkowych muśnięć, tylko drobne palce
błądzące w powietrzu w poszukiwaniu ciała, które powinno tu być.
Zostać.
Są rzeczy przypadkowe. Odległość między piegami, kolejność piosenek
kiedy ściągasz ubranie jak skórę. Spojrzenia w łamiące się fale i pierwsze
wejścia. Termoklina. Kiedy zapytasz, co posiada, odpowie tu i teraz
tylko twoje biodra i dłonie, w których brak powietrza. Kiedy zapytasz
kim jest, odpowie kryształem, bo w jej ustach załamuje się światło lampki,
którą każe ci zgasić, bo co nie widoczne dla oczu, może nie być prawdziwe.
Może oszukać.
Są rzeczy celowe. Przestrzeń na ciało między kolanami, bliskość gwintu żarówki
do puderniczki, której zawartość usypię ci w pępku. Oddychaj mną, bo mogę być
tylko przez moment, w którym szkło przenika przez skórę. Nie chcesz? Pokażę ci
scenariusz w którym cię nie było. Krzywdy, których nie potrafiłeś odrysować na
żebrach i nadgarstkach. Pieprzę twoje wiersze i ściskam je w sobie aż wchłonę
słowa i będę mogła cię wyrzygać. Chociaż przez chwilę będę wersem, który
przemilczysz.