drogą w kierunku słońca

Yaro

przez cierniste krzewy nie da się przejść
kolce ranią ciało dzielą na mięso

czuję się jak słup na rynku
oblepiony szary betonowy jednak twardy

budują szubienice szafoty
zawisnę zetną czasem topią
wytną serce z piersi czerwone z miłości
zahartowany jak stal rozpinam koszulę

nie ma spokojnych miejsc
nawet tu gdy nie widza ciebie 
nie czuję ciepła ktoś chce być lepszy
ładniejszy mądrzejszy śmieszny

ciężką pracą odliczam dni
nie brakuje wiary dobrze dzieciom naszym

nadciąga burza słów lawina brudnych zdań 
wspinam się bez asekuracji
wyrażam to co mam w sobie najlepsze

opisany każdy dzień każdy epizod
chwile za którymi się wzdycha

sobą być najważniejsze
deklinacja dobre życzenia 
szczęście i miłość kwitnie gdy na szczycie 

kto pierwszy kto przy kasie sławny ładny lepszy
poczekam osłupieje na jakiś czas
smagany deszczem zimnym wiatrem
komentarze wspierane plusami minusami

szlachetny metal nie rdzewieje
mam czas poczekam parę dni
poezja wypełniam puste miejsca
wypycham słowa z serca

mucha to też życie z chęcią przetrwania
oddycha powietrzem czuje życie
niszczymy w sobie człowieka
zło czeka kusi światełkami
wyssany odchodzę

 

Yaro
Yaro
Wiersz · 20 lipca 2015
anonim
  • anonim
    Anonimowy Użytkownik
    Jaro, takie jest życie...nieraz chce się wyrzucić z siebie wszystkie emocje - rozumiem,
    ale dobrze jest, je posegregować.....Pozdrawiam:)

    · Zgłoś · 9 lat