poprowadzę was ulicami Paladynatu
wypijecie za nie swoje rozsiadając się
pomiędzy gruzem z mojego przeżytego
i ruiną jej wieży kleconej latami z pierzyn
ja kombatant białych
ona wielka pani z kresów
nie różnimy się wszakże
w kwestii rozumienia potrzeby
zlitowania się nad bezpańskim wozem
poza tym morze
lubowanie się w oczy-
-wistej różnicy wagi cierpienia
krokwi przybitej drogą
na kulach z płotu
cisza pościeli
przywodzi kulawo
cień sztucznej markizy
pod moje drzewo z żywych
brokatem lata
nim wóz się rozbujał w huk
pozostałem z gwiazdami
jej tronu bez nóg
i pytaniem