dość bzdur dość zjełczałego jadła
wytartych teksasów bandamek
dość czarnych skór i łysych głów
dość metalicznych strun
śmiała młodzież bez perspektyw
spalone na starcie drobne jak ważne marzenia
dość ściszonej muzyki
wszystko na full browar miłość
niech wali po ścianach stare wredne babsko
Irenka z dołu zwapniona zapadła na starość
przeszkadza jej nawet na klatce światło
na melinach gdzie zmrok
zapachem zupy na kościach ostatni gasi światło
nigdy nie zapłonie płomień w naszej głowie
przy skalniaku półmrok ściskam flaszkę
patykiem pisane odciśnięte w dłoni
dobroć z sandomierskich jabłek
muzyka cykad żaby słabe
ciepła woda każdego szkoda
zbudujemy im żłobek tuż przy autostradzie
dziewczyny między klientami
zabawia żabę inaczej muszę iść
ruch wzmożony przy ulicy polnej
pisać kolejny tekst kilka ciepłych słów
oby rano zdrowe oko po libacji obok