może nie do końca się rozumiemy
ale na to nie ma mocnych
nie czuję się przez to skromniejszy
stojąc na przystanku przymykasz oczy na opady
deszczu codziennego daj nam dzisiaj lecz odpuść sobie zbędne wyjaśnienia
są jak reklama kosmetyków do pielęgnacji cery i usług z których nie skorzystam
bez wahania
lądują w koszu wraz z garścią zapisanych papierów zaległych rachunków
za zmarnowaną energię i niewykorzystane pomysły na najbliższe dni
gdy podjeżdżam wsiadasz bez śladu emocji
niepotrzebne słowa zbudziły demony w epicentrum salonu
na niedocenionej sofie wszystko stało się namacalnie mokre i dyszące
w porze lunchu nim ktokolwiek się opamięta pękają co luźniejsze więzy
nie dobiegasz do mety rękami młócąc powietrze ty starannie dochodzisz
a dopuszczalna granica błędu zostaje za nami
przekroczona tylko ten jeden raz
jeśli pani mi wybaczy
pójdę nim diabli z nami zatańczą
deszczu codziennego daj nam dzisiaj lecz odpuść - dla mnie fajne to przejście od opady do deszczu codziennego, ale niefajne odniesienie do modlitwy dalej, bo... teraz wszyscy wplatają w wiersze albo odniesienia do modlitw albo do formuły mszy i mnie się to już przejadło.