postanowiłem nie wychodzić dzisiaj z domu.
ironiczny nastrój sprzyja złamaniu szczęki bądź przegrody nosowej.
powietrze. czyste jak kryształ wtacza się powoli do płuc,
jeszcze tylko papieros i wszystko w normie -
jeśli uznać, że wszechświat jest nieskończony,
to jego najmniejsze cząstki określiłbym wprost proporcjonalnie do wielkości mojego ego,
a opiłek w oku, o którym dowiedziałem w dzień naszego rozstania,
wydaje się teraz znacznie dorodniejszy.
przychodzisz cicho jak sztorm, częstując mnie pytaniem o sens życia.
opowiadam ci o rycerzach pędzących w noc - zabójcach
wieszających swoje ofiary na ramieniu jak płaszcze.
siadasz w fotelu głaszcząc kota,
jakby pod włos odpowiadasz, że to niemożliwe
kiedy noc skrywa półksiężyce między udami.
przecież jesteśmy mniej ludzcy o te wszystkie razy, których nie popełniliśmy,
lub te, w których spraliśmy głowę o mur.
widzisz, od zwierząt różni nas tylko otoczka przyzwoitości,
równie dobrze mógłbym od razu zapytać czy mi obciągniesz,
zamiast snuć historie rodem z obrazów Dalego.
wiersz zabarwiony
K.Dorosiński
K.Dorosiński
Wiersz
·
27 sierpnia 2015
Zmieniłbym "lub te, w których spraliśmy głową mur". Co sądzisz?-)
czasem bezpośrednia wypowiedź razi, a inni przyjmują ją z zachwytem
wszystko świetnie się czytało, do momentu, ot...
wieszających swoje ofiary na ramieniu jak płaszcze.//
Można by się poważnie zastanowić nad okiełznaniem interpunkcji; zupełnie bez potrzeby stawiasz kropki na końcu wersu, przed przerwą międzystroficzną. W środku tekstu kropki i przecinki mają swoją logikę istnienia, ale to jest nieuzasadnione:
"(...) powietrze."
.........
Wybacz ton poprzedniego komentarza. Pozdrawiam, P