dźwigamy się z szarości
unosząc na łokciach dusze
wytarte codziennością
liczymy dni pomiędzy dziś
a jeszcze wszystko przed nami
nie starcza palców, czasem splątanych
zbłąkani w labiryncie sennego
tu i teraz, równamy krok ty i ja
by dogonić, co mogło zdarzyć się wczoraj
zmylić, co ciągle trwa