Za rany, którym nie pozwoliłam się zabliźnić,
oddaję ci dzisiaj moje dłonie. Ustami chwycę pędzel
i namaluję oczy, którym nie pozwalałam zamykać się
o zmroku. Zrobię kwerendę wszystkich znanych bajek
choć wiem, że wybiorę tę starą eskimoską pieśń.
Kobiety lodu potrafią posłać własnych ojców na wieczne
zmarzliny. Roztajać czule pozdrowieniem kunik i patrzeć
prosto w oczy noworodkom porzucanym ze strachu przed
śmiercią głodową. Zakończę dobranockę i pozwolę Ci zasnąć.
Pod taflą lodu przyśni ci się polowanie na renifery. Trofea,
które złożysz z zamkniętymi oczami, pod ciepłe piersi kochanki.