jutro

Yaro

czas płynie 
nie ma później
jakoś się zacznie 


oświeci słońce blaskiem

pomysły krążą po moim niebie
w głowie jakby głębiej 
dusza skulona ledwo wstała prostuje ramiona

 

stara wierzba garbi się nie od dziś
dotyka ziemi też ją kocham

krew wrze płynie życie
zawsze w poniedziałek planuję


kilka spraw

mało ważne 


odkładam książki na półki 
wszystko na jutro 
poniedziałek włóczy się ze mną po łąk bezkresie
po głębi ciemnozielonego lasu
zbieram szyszki zardzewiałe 
jak myśli w zakutej pale 

 

jutro niech nie nadchodzi 
mam dość wyzysku panów

żyć nie dają

wymagania wygórowane
opłaty dzieci niespodzianki 
kłody układają się jak szpały kolejowe 
nie mam siły nie dam rady a jednak cieszy mnie brak dnia


ułożę szkielet na łożu
by spać cały czas
nie budzić snów 

w razie pożaru przenieść w bezpieczne miejsce

 

jutro znów jak pszczółki 
do przodu gnać 
bez pokrycia marzenia 
chore leczyć ambicje

 

ucieknijmy brzegiem mego nieba
pod stopami dni jak piasek grzęźnie czas 
lęk poranek pełen niespodzianek

 

szukam człowieka który zrozumie przesłanie
ile warta praca ile nam potrzeba nie ogarniam myślami

 

Yaro
Yaro
Wiersz · 9 września 2015
anonim