najpierw rozchyla się powieka
z bezgłośnym mlaśnięciem
oko wpatruje się w mrok
który rozświetlają
mrugające szkiełka
słuch powoli wyostrza
słyszenie
na język powraca miętowy smak
pasty a w ciało życie
możliwe że coś boli
że jakiś
mięsień lub staw się źle ułożył
ale wkrótce wszystko powraca
do normy
myślę
ja myślę że chcę zasnąć
ja chcę znowu zasnąć
chcę do snu się zmusić możliwie szybko
po prostu
chcę spać
na prawym boku mi niedobrze
na lewym boku nie lubię
na brzuchu nie można
na plecy się nie przekręcę
a może
a może bym się przekręcił
ale ile przy tym wysiłku
zamiast tego zaczynam się wsłuchiwać
wsłuchuję się w świat wokół mnie
kran
lodówka
sąsiedzi
mój oddech
razem tworzy to dziwną melodię
którą w miarę
lubię
którą w miarę
akceptuję
jest ok dopóki nie usłyszę
jak leci i bzyczy
bzyk z żądłem
nade mną obok mnie pode mną wszędzie wokół
już wiem co czeka mnie do rana
jaki instrument dopełni orkiestrę razem zagra
z kranem lodówką sąsiadami i moich oddechem
komar
dzisiaj już nie zasnę