"Człowiek zewsząd zagrożony nieskończonością,
czyni wszystko, co może, by schronić się przed nią"
H. Michaux- L'Infini turbulent
W drodze
czytam jej wiersz Michaux, postrzał, który rozlewa mi się w brzuchu.
Krwawi na moją koszulę truskawkowym lodem. Uśmiecha się, myśli
że wstrzymała słońce. Dzwoni M. pyta - co jest z twoim żebrem?
Kulę się w sobie z bólu i odpowiadam - bóg, to tylko bóg jest złośliwy.
Przesuwa dłoń po szybie, oddzielającej ją od wielkiego kota.
Mówi, że zwierzęta nie powinny bać się ludzi, a coś przy niej syczy
we mnie. Niedopałek ojca. Moje ciało kłamie za mnie, beze mnie.
W domu
przesuwa dłoń po skórze, oddzielającej ją od mojego serca, próbuję
schować się w pościeli. Pyta, czy jest w tym jakaś alegoria. Otacza
mnie ciałem, cienkim, jakby było szklane. Mówię - włóż rękę między
moje zęby, sama zobacz. Wkłada i nic, zupełnie nic się nie dzieje.
Dzięki pozostałym za czytanie.
Pozdrawiam