nagły atak nic

Yaro

godzina siedemnasta dwadzieścia siedem

nic nie istnieje echem w kosmosie 

odbijam się od ścian martwa natura pożera wyobraźnię

siedzę na fotelu jak cap stary czuć mi z gęby

 

podobno jutro będzie zimno

jak kiedyś przed atakiem na piętro World Trade Center 

po pierwszym machu nie poczułem nic

drugi zaplótł dredy 

trzeci rozkołysał zmysły na full

 

muzyka 

bujam garba

 

stara za ścianą tłumaczy zgredowi  

by nie pił więcej z Janem spod siódemki 

plota skarży się potem że stary rozpija go 

skurczybyk nie dość że na krzywy ryj

 

nie wykrzywi go obróci na lewa stronę 

 

Amen

Yaro
Yaro
Wiersz · 11 października 2015
anonim