Ta noc, ta noc

doris

Ta noc, ta noc
Bębniła w okna
I liście rozdzierała
A krople ich łzami
::w
Już tylko kontury drzew widzę
I w oknach światła
Tam ludzie żyjąc kochają się
Może kłucą
Ale razem

A my z dala od siebie
Wciągając dym papierosów
Nawet ten daleki sobie i samotny

Ta noc, ta noc
Nie nasza już
I żadna już nie będzie
::w
Myśli sobie, że wszechwładna
Że może otaczać
Ale cóż z tego, że przytula Ciebie
A mnie przeraża
Bo w niej nie blisko siebie
Nie w objęciach

Moje łzy wyschnęły
Zatopione alkoholem
Znieczulica całkiem niezła
W obojętności odchłań prowadząca

Ta noc, ta noc
Już nigdy nie nadejdzie
W uczuciach nie zatonie
Zabita miłość, zabite serce
Symboliczne tylko rąk uściski
I spojrzenia nie w oczy - dalekie

Ty nic, Ty nic
W dal odjeżdżasz
Odbierając mi serce
Egoizmu nastanie czas
I użalania się nad szczęściem

Ta noc, ta noc
Nie dla marnych ludzi,
Co jej nie doceniamy
Bo nie ona mirabilna
I nie ona najważniejsza
Tylko MY, którzy już nie jesteśmy...

21. 09. 99 Noc

doris
doris
Wiersz · 8 marca 2000
anonim