my?lop?ot

taryfiarzgazu

.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Ciemno.

Idzie sobie angielską ulicą i płaczę

bez łez.

Chcę łzy, ale nie może łez.

Myśli o lachrynologii,

o której Keenan tam słyszałem, że.

Myślę o Ayahuasce,

na którą jeżdżą mu przyjaciele.

Liść, w ogóle.

Samochód. Taylors Estate Agents: dom sprzedany.

Słup.

Mołdawianie - wspomnienie sprzed

godziny: szu. Po pracy Mołdawianie podrzucili mnie na Cribbs Causeway.

Śmieci.

Bije serce.

Bije na że: ponieważ zaraz za tym wersem stał kontener śmieci, to

że ktoś odczyta, że tak mógłby o Mołdawianach. Neuro bez sensu.

Że że, że i że.

Żywopłot. O, to dobre.

Jestem płot.

Taki niby żywy, a tu nagle płot.

Stawiam się sobie codziennie rano: wstaję.

Wstaję: stawiam się gdzieś z rana w pracy.

Nawet w ruchu jestem płotem, tak jak kiwi jest nielotem.

I piętrusy wożą płota, płot się żegna, poliglota: cheers, drive!

W mózgu słoje, w uszach kora,

stawiał się płot płotu płotem, tak jak kiwi kiwi kiwi.

Albo chuj.

Boczna uliczka.

Z mordy garażu gapią się oczy auta.

Znak 30.

The Lodekka. Lampa, widzę.

Kanał.

Idzie w kapturze, pod którym płaczę.

Kierowca wypada mi zza rogu, zerka mu pod kaptur światłem.

Mur.

Ładny mur. Ludzie z psami: aight? Przystanek.

Koniec pamięci w Nokii 3310.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

.

 

 

 

 

taryfiarzgazu
taryfiarzgazu
Wiersz · 9 listopada 2015
anonim