.
Ciemno.
Idzie sobie angielską ulicą i płaczę
bez łez.
Chcę łzy, ale nie może łez.
Myśli o lachrynologii,
o której Keenan tam słyszałem, że.
Myślę o Ayahuasce,
na którą jeżdżą mu przyjaciele.
Liść, w ogóle.
Samochód. Taylors Estate Agents: dom sprzedany.
Słup.
Mołdawianie - wspomnienie sprzed
godziny: szu. Po pracy Mołdawianie podrzucili mnie na Cribbs Causeway.
Śmieci.
Bije serce.
Bije na że: ponieważ zaraz za tym wersem stał kontener śmieci, to
że ktoś odczyta, że tak mógłby o Mołdawianach. Neuro bez sensu.
Że że, że i że.
Żywopłot. O, to dobre.
Jestem płot.
Taki niby żywy, a tu nagle płot.
Stawiam się sobie codziennie rano: wstaję.
Wstaję: stawiam się gdzieś z rana w pracy.
Nawet w ruchu jestem płotem, tak jak kiwi jest nielotem.
I piętrusy wożą płota, płot się żegna, poliglota: cheers, drive!
W mózgu słoje, w uszach kora,
stawiał się płot płotu płotem, tak jak kiwi kiwi kiwi.
Albo chuj.
Boczna uliczka.
Z mordy garażu gapią się oczy auta.
Znak 30.
The Lodekka. Lampa, widzę.
Kanał.
Idzie w kapturze, pod którym płaczę.
Kierowca wypada mi zza rogu, zerka mu pod kaptur światłem.
Mur.
Ładny mur. Ludzie z psami: aight? Przystanek.
Koniec pamięci w Nokii 3310.
.