ja człowiek

Yaro

urodziłem się na wsi nie inaczej 
zabawny mały grubasek  
na wesoło chwytałem ułamki sekund 
dzień za dniem

rosłem każdej chwili 
miałem wszystko

nie chciałem więcej 
kochałem świat

nie wiele rozumiałem  
otaczało mnie szczęście  
  
z czasem wszystko legło w gruzach 
cegła po cegle mur za murem 
po sąsiedzku kłody w oku belka  
  
na dnie

też byłem 
zbudzony przez Boga 
przetarłem oczy wytarłem twarz 


widzę więcej  
rozumiem dużo 
jest Siła stworzenia  
jest wielki gniew  
sens w bez sensie 
Jest 
manipulacja słowa i obrazu 
nikt nie rozumie i nie wie 
dokąd podążamy korytarzem mroku  
choć tak blisko światło w oku 
nadzieja niesie mnie muzyka lasu  
muzyka strumieni i szum gór  
  
teraz starszy gość 
wychowuje wspólnie z żona pociechy 
widzę jak rosną podaje im dłoń 
nie pragnę za wiele choć każdy ma coś egoistycznego 
takie prawo kosmiczne 
  
ezoteryczne spojrzenia na podsłuchu jak konie 
przy wozie 
idę napić się mleka  
  
nabieram sił przed podróżą 
siadam wygodnie składam dłonie 
wysłuchaj Boże słów prostych jak ja człowiek

 

Yaro
Yaro
Wiersz · 23 listopada 2015
anonim