Odyseja

Szluger

płynę linią życia
kamienisty potok powoli rozwidla się
na Styks i Lete
gdzieś w oddali huczy wodospad

spływam wraz z łzą
miękko ześlizguję się po aksamitnej powierzchni skóry
ku mitycznej Itace ust

oddech
spokojny jak powiew dziecięcego snu
popycha mnie na Skyllę i Charydbę
zamieszkałe we włosach
w pasmach mgły

pozwalam silnej dłoni
unieść się z jaskini Polifema
jestem jak mrówka w palcach olbrzyma

potem bezwładnie opadam na piach
rozsypany jedwabistym meszkiem na ramieniu
Odyseusza

----

ktoś mówił
Penelopa powinna czekać i być wierna

wyruszyłam za nim
by nie musiał strzelać
do cuchnącej czosnkiem bandy zalotników

Szluger
Szluger
Wiersz · 20 października 2001
anonim