płynę linią życia
kamienisty potok powoli rozwidla się
na Styks i Lete
gdzieś w oddali huczy wodospad
spływam wraz z łzą
miękko ześlizguję się po aksamitnej powierzchni skóry
ku mitycznej Itace ust
oddech
spokojny jak powiew dziecięcego snu
popycha mnie na Skyllę i Charydbę
zamieszkałe we włosach
w pasmach mgły
pozwalam silnej dłoni
unieść się z jaskini Polifema
jestem jak mrówka w palcach olbrzyma
potem bezwładnie opadam na piach
rozsypany jedwabistym meszkiem na ramieniu
Odyseusza
----
ktoś mówił
Penelopa powinna czekać i być wierna
wyruszyłam za nim
by nie musiał strzelać
do cuchnącej czosnkiem bandy zalotników