Szedłem pośród perzu pokrzyw
wiosennych bylin kwitnącego barwinka
podążałem do dziecka
którym kiedyś byłem
do kiełkujących roślin ozimych
szumiącego wiatru
Miałem zapuścić sierp
dokonać żniwa
przedwieczny mnie do tej roli
przygotował przed stworzeniem świata
lecz wolałem uczynić
błogosławieństwo
wszystkiemu co żyło
więc błogosławię Cię piękna bylino
nieurodziwy perzu
i Ciebie sporyszu
co pasożytujesz na pszenicy
Wilku przebiegający
przez odłóg do leśnej kniei
Będę miał w pamięci
nim sam nachylę się ku śmierci
gdzie winna latorośl
przy smukłej topoli wijąc się w wieńce
jak dziecię swawoli
amarant znaczy „nie więdnący”
na tej topoli zawisnę
Hen wysoko w sinim niebi
tej nocy o której pisali prorocy
i będzie świat dalej trwał
bo Ojciec odwoła sumę wszystkich
kataklizmów