Zorza poranka z jeziora nagle wybuchnęła
Siedziałam na pomoście, kiedy jej krople
Pryskając rozjaśniły mi twarz
Oniemiała tak w tym miejscu tkwiłam
Że tańcząc muzę dnia pojęłam
I chciałam wyruszyć s świat
Do lasów promieni i łąk deszczochronnych
Do prześwitów dolin, do rąk skalp górzystych
Do słowików śpiewu, do kwiatów jabłoni
Wszystko mocy pełne i dnia siły
Tak w miejscu siedząc świat cały przemierzyłam
We wszystkich wspomnień tych krajobrazy
I widoków przyszłych z tajemnicą miła
A zorza mieniąc się w kropelkach rosy
Nie gasła tylko płonęła mi wciąż
Wplątała się czujnie w moje długie włosy
By w nich właśnie przetrwać zimną noc
15. 10. 99