piszę wiersze mimo że
serc nienawidzi świat
idę w tłum świadomy Sodomy I Gomory
betonowe szare skupiska masowej drogi
egzystencja trudnego bytu
poeta zawsze jest tym gorszym gościem
wiele rozumie
nie ulega mimo manipulacji
zawsze obserwuje
widzi analizuje
zdanie ma na końcu języka
rzeczywistość miesza się z astralem
słowa na papierze buduje w logiczną całość
nie jest poważny kocha kobiety
od miłości dzielą
go szary sweter i wytarte spodnie
twoja bluzka cienka
gdy dotykiem przesuwa ciepłą dłoń
nabrzmiałe szczęście delikatna bańka pęka
nie pozostawia suchej nitki
wybacza
najważniejsza miłość i oddanie sprawie
kocha ludzi
nie gra w karty
pije ćwiartkę zawsze w piątki
nikogo nie zostawi
na balkonie pali
wznosi modlitwy do Najwyższego
On go słucha wierzysz
kochajcie ludzi odchodzą
cudem się rodzą
cieszy dzień jak ryby tlen
na dnie nie daj się
powstań napisz rym
zmieniaj siebie
zmieniaj świat w piękne chwile