ta dziewczyna z zielonego domu
godzinami wpatruje się w okno.
sypie ziarnami źrenic w dzioby ptaków, które oddały pióra
jako zadośćuczynienie za słowa lub wyższy rodzaj drwiny.
pierwszy dzień głodu.
wymyśliłem cię z piachu kruszącego się pod ciężarem sierści
bezdomnych kundli lub innych zwierząt mających czelność
nazywać siebie ludźmi. akt wiary.
przynoszę ci w dłoniach grudzień. ten sam,
którego jeszcze rok temu nie byłaś w stanie unieść.
mówiąc, że przyszedł o kilka godzin za wcześnie zostawiłaś go
w poszronach szpitalnej sali. pokuta.
coraz trudniej przebijać się przez kolejne warstwy jaskrawości.
o tej porze roku drzewa chylą się ku upadkowi zupełnie jak ty,
kiedy zdzierasz kolana w modlitwie.
pamiętasz, ta dziewczyna z zielonego domu
godzinami wpatruje się w okno.
za każdym razem gdy odwraca wzrok boję się coraz bardziej.
wpatruje się w okno godzinami.
sypie /???ziarnami źrenic???/ w dzioby ptaków, które oddały pióra
jako zadośćuczynienie za słowa wyższy rodzaj drwiny.
pierwszy dzień głodu.
wymyśliłem cię z piachu kruszącego się pod ciężarem sierści
bezdomnych kundli lub innych zwierząt mających czelność
nazywać siebie ludźmi. akt wiary.
przynoszę ci w dłoniach grudzień. ten sam, którego jeszcze rok temu
nie byłaś w stanie unieść mówiąc, że przyszedł o kilka godzin za wcześnie.
pozostał w poszronach szpitalnej sali. pokuta.
coraz trudniej przebijać się przez kolejne warstwy jaskrawości.
o tej porze roku drzewa chylą się ku upadkowi zupełnie jak ty,
gdy zdzierasz kolana w modlitwie.
dziewczyna z zielonego domu wciąż wpatruje się w okno.
za każdym razem gdy odwraca wzrok boję się coraz bardziej.
pozwoliłem sobie na bardzo drobną niezobowiązująca ingerencję.