tamtego dnia drogi miały mleczny posmak

K.Dorosiński

 

ta dziewczyna z zielonego domu
godzinami wpatruje się w okno.

 

sypie ziarnami źrenic w dzioby ptaków, które oddały pióra
jako zadośćuczynienie za słowa lub wyższy rodzaj drwiny.
pierwszy dzień głodu.

 

wymyśliłem cię z piachu kruszącego się pod ciężarem sierści

bezdomnych kundli lub innych zwierząt mających czelność
nazywać siebie ludźmi. akt wiary.

 

przynoszę ci w dłoniach grudzień. ten sam,
którego jeszcze rok temu nie byłaś w stanie unieść.
mówiąc, że przyszedł o kilka godzin za wcześnie zostawiłaś go
w poszronach szpitalnej sali. pokuta.

 

coraz trudniej przebijać się przez kolejne warstwy jaskrawości.
o tej porze roku drzewa chylą się ku upadkowi zupełnie jak ty,

kiedy zdzierasz kolana w modlitwie.

 

pamiętasz, ta dziewczyna z zielonego domu
godzinami wpatruje się w okno.
za każdym razem gdy odwraca wzrok boję się coraz bardziej.

K.Dorosiński
K.Dorosiński
Wiersz · 2 lutego 2016
anonim
  • Mi Lo
    dziewczyna z zielonego domu
    wpatruje się w okno godzinami.

    sypie /???ziarnami źrenic???/ w dzioby ptaków, które oddały pióra
    jako zadośćuczynienie za słowa wyższy rodzaj drwiny.
    pierwszy dzień głodu.

    wymyśliłem cię z piachu kruszącego się pod ciężarem sierści
    bezdomnych kundli lub innych zwierząt mających czelność
    nazywać siebie ludźmi. akt wiary.

    przynoszę ci w dłoniach grudzień. ten sam, którego jeszcze rok temu
    nie byłaś w stanie unieść mówiąc, że przyszedł o kilka godzin za wcześnie.
    pozostał w poszronach szpitalnej sali. pokuta.

    coraz trudniej przebijać się przez kolejne warstwy jaskrawości.
    o tej porze roku drzewa chylą się ku upadkowi zupełnie jak ty,
    gdy zdzierasz kolana w modlitwie.

    dziewczyna z zielonego domu wciąż wpatruje się w okno.
    za każdym razem gdy odwraca wzrok boję się coraz bardziej.



    pozwoliłem sobie na bardzo drobną niezobowiązująca ingerencję.

    · Zgłoś · 8 lat