* * * / W zwyczajnym krzewie... /

ElminCrudo

W zwyczajnym krzewie drzemała cisza spinając łyko w zdrewniałe zwoje.
Mech przy korzeniach skręconych przysiadł i spokój dzielił na pniu na dwoje.
Przestały tańczyć letnie prześwity, echo do dziupli skryło prześmiechy,
w ściółce brązowiał kapelusz grzyba pod leszczynowym gradem orzechów.
 

Pod zgięte witki, w leśne zarośla, przez paprotniki, przez jagodziny,
od rzeczki ściągał białawy obłok do ośmionoga na pajęczynie.
A ten rozwieszał rzadką niciankę od suchych sęków po kijki giętkie,
na wieloliniach samoprzylepnych układał z brzęczeń jesienną smętkę.
 

Misterną klamrą złączył przyrosty, by lekko wspiąć się tuż pod koronę.
Wicher w oddechu trochę przesadził, chmurę na chmurę pchnął na podzwonne.
Grzyb w mchu się zapadł gubiąc kapelusz, krzewem, jak trzciną zatelepało,
spadły do reszty zrudziałe blaszki, obłok zeszroniał i uciekł pająk.
 

Trwało tak jeszcze kilka miesięcy, pod korą cisza, a mchy pod śniegiem.
Po czym zelżało, zaczęło topnieć, z echem przez świergot ruszyło biegiem,
na obudzonym, zwyczajnym krzewie rozokociło się po gałęziach.
Wrócił do pracy pleciuga-pająk, wiośnie koronki w brusznicach przędzie.
 
 
 
Zielona Góra - marzec 2010

ElminCrudo
ElminCrudo
Wiersz · 4 lutego 2016