Można go definiować jako pieśń samobójców,
Nie że wyje, przyzywa ciszami.
Gwałtownie opada odczuwalne ciśnienie dusz wokół,
Wtedy nadchodzi żar,
Euforyczne „wszystko musi być tak jak dawniej”.
Krótki powiew optymizmu, studzony bezwzględną ścianą deszczu.
Żal.
Smutek krótkotrwałej nadziei.
Wiatr, który nie porywa, a burzy.
Burza, która nie niszczy, a gasi.
Martwa cisza odbiera życie.
Siłą wiatru jest jego brak.
Absurd który zabija.
Chce się śmiać.
To ten fen.