na antypodach

Yaro

na antypodach na samym dnie 
biegnę w krainę snów 
w cichym kącie ukrywam nadzieję
patrząc w twoje oczy widzę miłość co zakwita 
piękny to dzień gdy wszyscy kochają wzajemność


brak słów by wyrazić co w sercu kiełkuje i bije mocno w pierś

pod swetrem pod skórą to szczęście
co rozpruwa uśmiechy i zmienia twarze 
na łagodne nie te dzisiejsze poważne 
straszne jak  krzyk co napędza lęki z ciemnych dziur

 

biegnę za tobą 
samemu ciężko samemu niedobrze 
we dwoje pokonamy mrok gdy słońce spada na zachodzie
ciemny las a my idziemy śmiało przez zaorane życia pole


nachodzą dni gdy kres Bóg położy zerwie chwasty niepowodzeń

na antypodach ułożę lęk ułożę serię niepodobnych dni 
teraz śpij obok mnie

obłok jak szczęścia dwa w dłoni

 

Oceń ten tekst
Yaro
Yaro
Wiersz · 8 marca 2016
anonim